Oczyszczalnia ścieków dla hotelu lub osiedla – jaki system poradzi sobie z taką ilością ścieków?

Jak oczyszczalnia ścieków radzi sobie z nagłym dużym zrzutem wody w hotelu, restauracji albo na osiedlu?

W hotelach, restauracjach, szkołach czy na małych osiedlach mieszkaniowych ścieki nie spływają równomiernie. To nie jest dom jednorodzinny, gdzie ktoś raz spuści wodę w toalecie i raz odkręci prysznic. Tutaj zdarzają się momenty „uderzenia” – nagły, duży zrzut ścieków i wody w bardzo krótkim czasie.

Przykład? Wesele w sobotę, pełne obłożenie pokoi w hotelu albo wieczór na osiedlu, kiedy wszyscy po pracy włączają pralkę, zmywarkę i idą się kąpać niemal jednocześnie. Ilość ścieków rośnie skokowo. Dla oczyszczalni oznacza to jedno: musi przyjąć bardzo dużo w bardzo krótkim czasie, ale nadal oczyścić to zgodnie z normą prawną i bez przykrych niespodzianek zapachowych.

Całe pytanie brzmi więc: czy oczyszczalnia ścieków jest w stanie to bezpiecznie „przerobić”, zamiast się przelać i wypuścić brud dalej?

Co właściwie nazywamy „nagłym zrzutem”?

„Nagły zrzut” to sytuacja hydraulicznego szczytu. W krótkim oknie czasowym (20–40 minut) do układu trafia kilkaset litrów wody i ścieków. To nie są pojedyncze spłukania, tylko fala.

W hotelu i restauracji taka fala zwykle dzieje się w weekendy. Na osiedlu mieszkaniowym – wieczorami, gdy wszyscy domownicy kończą dzień mniej więcej w tym samym czasie. W szkole albo w obiekcie usługowym może to być po długiej przerwie, kiedy nagle mnóstwo osób korzysta z toalet i zaplecza socjalnego.

Problem techniczny z takimi pikami polega na tym, że wiele standardowych, „prostych” oczyszczalni pracuje grawitacyjnie. Czyli: co wpadnie do pierwszej komory, przelewa się dalej do kolejnej i kolejnej, jak w naczyniach połączonych. Jeśli naraz wleci bardzo dużo, to bardzo dużo poleci w stronę wylotu. Bez kontroli. I to jest scenariusz ryzykowny.

Dlaczego to jest ryzykowne?

W oczyszczalniach wykorzystujących klasyczny osad czynny (te popularne „kilkukomorowe zbiorniki z napowietrzaniem”) cały proces często opiera się na przelewaniu się ścieków między komorami siłą grawitacji. Nie ma tam aktywnego dawkowania. Jeżeli więc wlejesz nagle 200, 300 albo nawet 500 litrów ścieków, ta masa po prostu zostanie przepchnięta dalej – aż prawie do odpływu.

Co się wtedy może wydarzyć?

Po pierwsze, złoże biologiczne zostaje dosłownie przepłukane. Mikroorganizmy, które odpowiadają za oczyszczanie ścieków, mogą zostać wypłukane razem ze ściekami zamiast pracować dalej w zbiorniku. Po drugie, do odbiornika (rowu, cieku wodnego albo systemu rozsączania) może chwilowo trafić woda, która nie jest jeszcze doczyszczona tak, jak wymaga tego prawo. Po trzecie, po takim „przelaniu” układ potrafi zacząć śmierdzieć, bo biologia została rozchwiana.

I teraz ważna rzecz biznesowo-prawna: jeśli odprowadzasz oczyszczone ścieki do odbiornika wodnego, obejmuje Cię pozwolenie wodnoprawne. W ramach tego pozwolenia musisz okresowo badać jakość ścieków. Wyniki muszą mieścić się w normach. Jeśli próbka wyjdzie źle (np. trafisz akurat na moment rozchwiania oczyszczalni po dużym piku), to z automatu masz kłopot – bo ktoś przychodzi i mówi: „proszę to doprowadzić do stanu zgodnego z pozwoleniem”. To już nie jest tylko temat techniczny, to jest temat odpowiedzialności właściciela obiektu.

Czyli: zwykła oczyszczalnia grawitacyjna może działać dobrze w spokojnym trybie, ale przy nagłym dużym zrzucie potrafi po prostu nie wyrabiać.

Jak temu zapobiec? Oczyszczalnia z dawkowaniem ścieków (złoże tarczowe)

W obiektach typu hotel, restauracja, osiedle mieszkaniowe stosujemy inną technologię: oczyszczalnię ścieków, która dawkuje dopływ ścieków dalej w procesie, zamiast przelewać wszystko naraz grawitacyjnie.

Jak to wygląda w praktyce?

Ścieki najpierw trafiają do komory wstępnej. Ta komora pełni rolę bufora. Jeśli jest duży zrzut, poziom w tej komorze się po prostu spokojnie podnosi. Nie ma paniki – ta komora jest po to zaprojektowana, żeby przyjąć ten pik i chwilowo go przetrzymać.

Dalej mamy kolejne komory robocze, w których znajduje się złoże tarczowe. To są obracające się tarcze z kubeczkami / kieszeniami na powierzchni. Te elementy łapią porcje ścieków z pierwszej komory i przerzucają je do następnej sekcji stopniowo, porcjami. Czyli nie ma swobodnego zalania wszystkiego naraz – tylko dawkowanie.

Efekt jest taki, że nawet jeżeli do komory buforowej wpadło „pół wesela naraz”, to część biologiczna oczyszczalni dostaje materiał do przerobu w spokojnym, powtarzalnym rytmie. Nie ma gwałtownego zalania, nie ma ryzyka wypłukania złoża biologicznego, nie ma chwilowego „przepchnięcia brudu w świat”.

To dawkowanie jest absolutnie kluczowe przy obiektach z nierównym obciążeniem. Innymi słowy: oczyszczalnia nie musi pracować równo przez całą dobę, ale efekt końcowy (jakość oczyszczonych ścieków) ma być równy.

Stabilna biologia = mniej zapachu, mniej stresu

W oczyszczalniach bazujących na złożu tarczowym biologia ma dużo spokojniejsze warunki życia. Mikroorganizmy nie są co chwilę zalewane falą i wypłukiwane dalej. Dzięki temu proces oczyszczania jest stabilny nie tylko na papierze, ale też zapachowo.

W klasycznym szambie, gdy tylko otworzysz pokrywę, dostajesz uderzenie gazu. W instalacjach ze złożem tarczowym to nie wygląda tak dramatycznie. Zapach oczywiście istnieje, bo oczyszczamy ścieki, a nie wodę źródlaną – ale nie jest to poziom „uciekaj natychmiast”. Zwykle możesz stanąć przy zbiorniku i normalnie oddychać.

To ma bardzo praktyczne konsekwencje. Oczyszczalnię możesz zamontować bliżej budynku, bliżej miejsca, gdzie przebywają ludzie. W przypadku restauracji z ogródkiem, pensjonatu z tarasem czy domu weselnego to potrafi być krytyczne. Nie chcesz mieć urządzenia, które słychać i czuć przy strefie, gdzie ludzie jedzą kolację.

Do tego dochodzi kwestia hałasu. W tej technologii kluczowym elementem jest silnik, który obraca tarcze. To jest ruch mechaniczny, dość równy i cichy. Nie ma ciągłego buczenia dużej dmuchawy, która musi stale tłoczyć powietrze pod ciśnieniem. Czyli: nie tylko mniejszy zapach, ale też mniej hałasu.

Obsługa i serwis w normalnym życiu obiektu

Każda oczyszczalnia wymaga serwisu. Uczciwie: nie istnieje rozwiązanie „zamontuj i zapomnij na zawsze”. Natomiast różni się to, ile uwagi musisz tej oczyszczalni poświęcać z dnia na dzień.

Proste oczyszczalnie grawitacyjne z osadem czynnym działają trochę jak samochód z manualną skrzynią biegów. Pojedzie? Pojedzie. Ale wymaga, żeby kierowca był czujny, zmieniał biegi we właściwym momencie, reagował, kiedy silnik się dusi.

Oczyszczalnia z dawkowaniem ścieków i obracającym się złożem tarczowym to bardziej automat. Dalej masz serwis, dalej masz obowiązek okresowego przeglądu, ale codzienna praca obiektu nie polega na „pilnowaniu oczyszczalni, żeby jej nie zalało”. A to jest ogromna ulga przy prowadzeniu hotelu, kuchni, sali weselnej czy zarządzaniu wspólną infrastrukturą osiedla.

Czy ta technologia ma sens wszędzie?

Największą przewagę daje tam, gdzie obciążenie jest nierówne: hotel, pensjonat, restauracja, dom weselny, ale też małe osiedle domów jednorodzinnych z jedną wspólną oczyszczalnią. Dobrze sprawdza się też przy szkołach i obiektach usługowych poza zasięgiem kanalizacji.

W takich miejscach masz dwie rzeczy jednocześnie: ludzie są blisko (czyli nie mogą czuć smrodu ani słyszeć buczenia dmuchawy) i jednocześnie masz obowiązek prawny, żeby ścieki były oczyszczone do określonego poziomu. Technologia z buforem i dawkowaniem pozwala jedno i drugie utrzymać – także w momentach szczytowych.

Jeżeli więc masz teraz szambo i zaczyna Cię ono ograniczać (częste wywozy, strach że przeleje się w weekend), albo planujesz obiekt typu restauracja / sala / małe osiedle i chcesz mieć spokój z urzędami oraz z gośćmi, to jesteś dokładnie w tej grupie, dla której projektuje się takie rozwiązania.

Jak wygląda współpraca przy doborze oczyszczalni?

Z naszej strony wygląda to tak: najpierw rozpoznajemy realny profil zużycia wody. To znaczy nie tylko „ile osób na stałe”, ale też „ile osób w szczycie”, „czy są imprezy”, „czy obiekt działa sezonowo”, „czy masz w weekendzie pik kąpieli i pralek czy raczej równy ruch”. Dopiero na tej podstawie dobieramy wielkość układu i buforu retencyjnego.Następnie określamy sposób odprowadzenia oczyszczonych ścieków. To może być rozsączenie w gruncie albo odbiornik typu ciek wodny. Jeśli wchodzimy w odbiornik wodny, to pojawia się temat pozwolenia wodnoprawnego i badań jakości ścieków – i tutaj stabilność pracy technologii ma już znaczenie prawne, nie tylko techniczne.Na końcu masz konkretną wycenę rozwiązania, montaż oraz uruchomienie tak, żeby system od razu pracował stabilnie i żeby był serwisowalny.

Podsumowanie

Oczyszczalnia ścieków dla hotelu, restauracji, szkoły czy osiedla mieszkaniowego musi radzić sobie z nagłym dużym zrzutem ścieków. Kluczowe jest to, żeby nie dopuścić do sytuacji, w której cała fala ścieków przelewa się grawitacyjnie przez wszystkie komory i wychodzi nie do końca oczyszczona.Technologia z buforem retencyjnym i dawkowaniem ścieków porcjami – w połączeniu z obracającym się złożem tarczowym – sprawia, że proces jest stabilny. A stabilny proces to mniej zapachu, mniej hałasu, brak paniki po każdym weselu i mniejsze ryzyko kłopotów przy kontrolnych badaniach ścieków.Jeżeli masz szambo i zaczynasz dochodzić do ściany, albo planujesz obiekt, który pracuje w pikach (hotel, gastronomia, osiedle kilku domów), odezwij się do nas. Dobierzemy układ konkretnie pod Twoje warunki pracy, a nie tylko „na liczbę stałych mieszkańców z katalogu”.

Szczegółowy film

Masz pytanie lub wątpliwości? Skontaktuj się z nami !